I jak Sao Paulo. Jestem na brazylijskiej ziemi. W końcu. A wszystko zaczęło się na lotnisku Ataturk kiedy po nieprzespanej nocy wsiadłem do Boeinga 777-300ER. Przechodziłem przez pierwszą klasę i stwierdzam że jest pierwsza klasa. Fotele wyglądają na wygodne, jest ich w każdym rzędzie o dwa mniej niż w klasie ekonomicznej, przez co są szersze. Zapewne jest tam więcej atrakcji ale nie mogłem już dłużej stać w przejściu z rozdziawionymi ustami bo blokowałem ruch.
Ale i tak klasę ekonomiczną jest fajna. Jak to Wam najlepiej opisać... jest jak w amerykańskich filmach! W środku są DWA (słownie 2) przejścia. Imaginujcie sobie, zaczynając od okna po lewej stronie: trzy fotele, przejście, trzy fotele, przejście, trzy fotele. W drugą stronę idzie to tak samo (sprawdzalem). Także już samo to sprawia że czuję się jak obywatel pierwszego świata.
Ale to nie koniec. Przed sobą mam swój indywidualny telewizor. Jest też łącze USB i aż żałuję że nie mam na tablecie żadnych filmów. Gdybym wiedział to zgrałbym całą Wyspę Niedźwiedzi. Ale na drogę powrotną będę już przygotowany. Dostałem też poduszkę. I jeszcze koc ale położyłem go na fotelu obok, odwrociłem się na chwilę i już go nie było. To musi być mój sąsiad ale boję się mu zwrócić uwagę bo mówi "Maniana". Brzmi to groźnie.
Oglądałem sobie Facetów w Czerni 3 dla zabicia czasu i grałem w grę. W grę logiczną i całkiem łebski ze mnie gość :) udało mi się zdrzemnąć ale tylko 2,5h. Pewnie za mało wina i piwa wypiłem na pokładzie aby zasnąć snem kamiennym. W drodze powrotnej nie popełnię tego błędu.
Lot trwał ok. 13,5h. Na lotnisku szybko wszystkich wyprzedzilłem i byłem pierwszy do kontroli paszportowe i po odbiór bagażu. Ale jako że plecaki turystyczne są na lotniskach traktowane w sposób szczególny, musiałem zgłosić się do inneg punktu odbioru i koniec końców straciłem całą przewagę.
Czekając na bagaż postanowiłem wymienić walutę. I tutaj nauka na przyszłość: nigdy nie wymieniajcie gotówki na lotnisku. Kurs jest złodziejski a i jeszcze prowizji żądają. No ale mleko się rozlało, żyje się dalej. Na szczęście nie wymieniłem jakiejś większej kwoty.
Zgodnie z przewodnikiem przygotowanym przez Pawła, zmierzam jak po sznurku od jednego punktu do drugiego na drodze do jego mieszkania (chciałbym napisać na drodze ku zatraceniu hehe taki żarcik). Przewodnik w pełni profesjonalnym, z dokładnym opisem, zdjęciami a nawet z fonetycznym zapisem zdań które mam wypowiadać po portugalski. Nawet taki tuman jak ja sobie poradzi mimo zmęczenia. . W chwili obecnej jestem w autobusie do Sao Jose coś Campos. Czekają mnie jeszcze dwie przesiadki ale dam radę.
Aha taka dygresja. O godzinie 18.30 było tutaj 27 stopni:) A jak ta, w Polsce? Tylko ta wilgotność powietrza. Nie żebym narzekał, co to to nie. Myślę że następny wpis będzie z mieszkania Pawła. Cholera, marzę o prysznicu!