Każda podróż musi mieć swój początek. Dla mnie tym początkiem na trasie ku Brazylii jest
podkrakowskie lotnisko Balice. Właśnie siedzę w samolocie który ma mnie zabrać do Bergamo i czekam na wylot. Za oknem widzę prawy silnik mojego Boeing'a 737-800 więc w razie wszelakich z nim problemów, będę wiedział pierwszy. Od razu uspokajam rodzinę - samolot przeszedł wszelkie kontrole i jest bezpieczny.
Czeka mnie prawie 2h lotu do miasta o którymi nie wiem prawie nic a spędzę w nim 24h. Mistrzem organizacji to ja nie jestem. Na szczęście dobra dusza podesłała mi wczoraj trzy przewodniki po Bergamo więc jest szansa że w momencie lądowania będę wiedział wszystko co konieczne. Specjalne podziękowania dla Magdaleny.
Podziękowania też dla trzech Wojciechów (B. C. oraz T) za wszystkie niezbędne gadżety.
Przed wpisem z Bergamo odnotuję tylko: samopoczucie bardzo dobre, waga 86,5 kg, lico gładkie. Pogoda taka sobie ale na miejscu ma być 20°C. Nie mogę się doczekać włoskiej kuchni!
Do Bergamo dotarłem ok. 20 minut przed czasem, cały i zdrowy a niecałą godzinę później byłem już na swojej kwaterze.Almir wydaje się być w porządku, od razu udzielił mi kilku rad związanych z poruszaniem się po mieście. Do Starego miasta mam zaledwie 15 minut spacerem, tak więc nie mogę narzekać.
Na kwaterze spędziłem pół godziny i wyruszyłem w miasto. Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Bergamo wydaje się typowym włoskim miastem (widziałem ich kilka więc możecie to uznać za opinię ekspercką) gdzie życie płynie powoli a włosi komunikują się z taką ekspresją że trudno mi powiedzieć czy to kłótnia czy przyjacielski rozmowa.
Jedynym z pierwszych punktów na mojej liście "must see" w Bergamo była kolejka Funiculare. Jedyne do czego mogę ją porównać to kolejka na Gubałówke - ten sam pomysł z tym że tutaj to chyba było znacznie wcześniej. Wyczytałem że kolejkę pokonuje różnicę przewyższeń wynoszącą 85 metrów tak więc oszczedziłem sobie wspinaczki.
Teraz siedzę na rynku Starego miasta i piszę to wszytko. Przed paroma minutami wierza zegarowa wybiła 17.00. Jestem głodny więc idę dalej w poszukiwaniu niedrogiej restauacji.
Trochę to trwało bo jest już 19.00 ale w końcu zjem coś od czasu śniadania. Dzisiaj włoska pizza i lampka czerwonego wina. Pizza taka sobie ale wino w porzadku. Zanim znalazłem restaurację, powłóczyłem się trochę po mieście. Przyznam szczerze że w tej chwili nie chce mi się tego opisywać. W sumie niewiele też widziałem. Ale stwierdzam z całą stanowczością że Bergamo jest piękne.
Jutro wieczorem wylot do Stambułu. Jeśli to tyko będzie możliwe, postaram się zdać relację z tego dnia. A na dzisiaj to tyle:)